poniedziałek, 31 lipca 2017

Kapiel czosnkowa, na gronkowca, AZS i otwarte rany!


Najgorsza jest bezsilność, w momencie kiedy kolejny raz odbiliśmy się od drzwi kolejnego specjalisty, zaczęłam sama na własną rękę szukać lekarstwa dla mojego cierpiącego dziecka.

Wiedziałam tyle: coś wywołuje u Niego taki stan, a ja musiałam zlokalizować to coś.... To był jeden z tych przełomowych momentów, ale zanim znalazłam przyczynę musiałam zająć się skutkami. Skutkiem były otwarte, niegojące się rany twarzy (policzki i czoło), nadgarstków i kostek. O ile rączki i nóżki można było zasłonić, skrępować to twarz ciągle, na nowo była rozdrapywana. Kolejny lekarz i kojne recepty, smarowidła i syropki. Pułki się uginały. Każda matka alergika potwierdzi, że zanim znalazła "ten lek" musiała przejść przez morze specyfików, testując ich działanie na dziecku. Ja tak właśnie testowałam. Jeśli pomagało to na krótką chwilę, po 2-3 dniach wszystko wracało, czasem ze zdwojoną siłą.

Był taki moment, że trafiliśmy z synem do szpitala, a lekarze patrzyli na mnie z politowaniem. Ja- wyrodna matka- bo jaka inna matka pozwoliłaby na takie cierpienie dziecka? Na taki stan skóry? Miałam wszystkie badania, wyniki, leki, syropki.... i dopiero jak pokazywałam "teczkę syna" ich głupie gadanie milkło. Przy czym nic nie zrobili, nie dali magicznego lekarstwa, kiwali głową i wychodzili z sali.... ale wtedy korzystając z sytuacji wzięłam wymaz z rany syna i zaniosłam prywatnie do laboratorium. Syn miał gronkowca w zakażonych ranach.

Gdzieś po pierwszych urodzinach Michałka, kolejny "syropek" nie pomagał, a ja byłam już strasznie zmęczona tym cierpieniem. I wtedy usiadłam i zaczęłam czytać. Musiałam znaleźć coś przeciwzapalnego, najlepiej coś w formie naturalnego antybiotyku i coś co mogłabym podać małemu dziecku. Trafiłam na czosnek. No, ale jak podać czosnek dziecku? Głównym problemem była skóra więc uruchomiłam wyobraźnię. Musiałam podać go na skórę... problem polegał na tym, że na pewno nie bezpośrednio bo czosnek jest bardzo ostry, a rany jednak były otwarte, sączące się. Przypomniałam sobie kojący wpływ krochmalu w kąpieli, jakie kiedyś dawno temu moja mama robiła mojej młodszej alergicznej siostrze w czasach naszego dzieciństwa.

krochmal + czosnek + kąpiel


To była wielka próba. Właściwie nie miałam wiele do stracenia. Dziecko cierpiało, rozdrażnione płakało, drapiąc się ciągle i ciągle. Byłam już totalnie załamana. Taka kąpiel przecież nie mogła zaszkodzić.Testowałam przecież tyle syropów i maści, żelów, płynów do kąpieli.... 

Pierwszą kąpiel zrobiłam tak:
1. 5 ząbków polskiego czosnku, pokroiłam jak najdrobniej się dało (można też użyć praski), pozostawiłam na kilka minut
2. W miseczce rozrobiłam mąkę ziemniaczaną ok. 3-4 łyżki w ok. 2 szklankach wody, przelałam to do gotującej się wody w garnku ok 4l. Należy mieszać cały czas.
3. Kiedy całość się zagotowała, wyłączyłam gaz.
4. Wcześniej przygotowany czosnek wrzuciłam do krochmalu. Czosnku nie gotowałam.
5. Odstawiłam do ostygnięcia
6. Całość przelałam do wanienki z kąpielą, rozcieńczyłam odpowiednio wodą- tak by dziecko było zamoczone. Przy czym im  mniej jest rozcieńczone z wodą tym lepiej.


Kąpiel powtarzałam przez kilka dni. Jeż po pierwszej kąpieli dziecko było wyciszone, mniej się drapało, ale dopiero po kilkunastu kąpielach, nad każone rany zaczęły się goić, ropa która się w nich zbierała znikła. Gronkowiec znikł! Ogromną zmianę odczułam w "zapachu" syna. Śmierdział okropnie, potem, rozkładającą się tkaną, dziwnym ostrym zapachem. Wtedy mówiłam, że mój syn nie pachnie jak inne dzieci, on naprawdę mi śmierdział. Ten zapach po kąpielach w czosnku się zmienił.

Nie bój się, twoje dziecko nie będzie śmierdziało czosnkiem po kąpieli. To był efekt zadziwiający, ale faktycznie po kąpieli dziecko pachniało hmmmm....pachniało niczym, zapach wręcz neutralny.

Z czasem kąpiele te wzbogacałam siemieniem lnianym, czasem dodawałam je do gotującej wody, a czasem razem z czosnkiem. Siemię lniane dodatkowo natłuszczało i nawilżało skórę. Jeśli zdecydujesz się na taką kąpiel możesz również wzbogacić ją o siemię.

Dzięki takim kąpielom zrezygnowałam z płynów i żelów dla alergików- przestałam już testować! 

Zdarzało się tak, że syn łykał wodę w przygotowanej kąpieli... pamiętam jak mąż pytał się mnie czy synek może to pić. Stwierdziłam że czosnek jest tak rozcieńczony że mu nie zaszkodzi. Teraz już wiem dlaczego się tak działo...

Czosnek ma silne działanie, odtruwające, detoksykacyjne i antybakteryjne. Nie na darmo mówi się że to antybiotyk w czystej postaci. Syn wtedy był silnie zatruty metalami ciężkimi, jego organizm, nie radził sobie z tą ilością i wywalał wszystko na skórę. Łapiąc łapczywie wodę, syn naturalnie wzbogacał się krzemem zawartym w czosnku- o tym dowiedziałam się całkiem przypadkiem i całkiem niedawno na wykładnie Pani prof. dr hab. Marii Doroty Majewskiej.

Zaufałam intuicji, zaufałam sobie, posłuchałam swojego wewnętrznego naturalnego, matczynego instynktu.

 
Oto mój ALERGIK, ATOPOWIEC, ASTMATYK.....
Instynkt! Każda matka go ma! Każda! Jest on tłamszony przez chociażby otoczenie, środowisko. Ja też miałam w moim otoczeniu głosy podważające moje decyzje, moje starania i moje działania. Jeśli czujesz w środku, że to pomoże dziecku, uwierz w to uczucie. Uważam, że każda matka ma taką moc, takie uczucia i taka intuicje. Ja ją mam, szłam w zaparte i ulżyłam cierpieniu mojego dziecka. Kąpiele były początkiem zmian, zadziały na tyle by odbić się od dna beznadziei i wykrzesać w sobie pokłady siły na dalszą walkę o ulżenie dziecku. Zdrowie jest procesem a sama kąpiel nie jest lekarstwem na cale zło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz