W dobie ciągłych afer z zatrutym mięsem i jajecznymi przekrętami, własny kurnik stał się Naszą rzeczywistością. Mieliśmy wybór i z niego skorzystaliśmy!
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma taką możliwość, zwłaszcza mieszkając w bloku. Tym bardziej, trzeba wykorzystać możliwości jakie niesie za sobą mieszkanie na wsi czy na peryferiach dużego miasta. Choć w przypadku mięsa drobiowego, wystarczy się rozejrzeć bo jest sporo chętnych do sprzedaży, pod warunkiem rozsądnej ceny. Teraz wiem co to znaczy "nie opłaca się" hodować na sprzedaż, a dla siebie tak.
Nasza przygoda z kurnikiem stale ewoluuje i w cale nie jest tak łatwo jak nam się wydawało. Ale cel uświęca środki! Nasze kurczaczki dzięki uprzejmości sąsiada wykluły się 1. 07. Od tego dnia, kilka razy dziennie- codziennie trzeba do kurnika zajrzeć. Wyszło 10 pięknych pisklaków, którymi dzielnie opiekowała się kwoka. Kwoka zresztą była bardzo agresywna! Dokupiliśmy dodatkowo na targu 10 kur, 2 koguty i 16 bojlerów. Jeśli myślisz, że to kwestia paru groszy... to się mylisz! Cena kur wahała się od 10 do 18 zł. za sztukę. Im mniejsze tym większe ryzyko. Tu znajdziesz cześć 1 Naszej przygody z kurami. Cena pisklaków tzw. jednodniówek wynosi 3zł za szt. Przy czym ryzyko, że nie przeżyje zwłaszcza w pierwszych 6 tyg jest bardzo duże.
Koszt postawienie kurnika jest nie miały, mniej więcej wyniósł Nas ok 1000 zł. Cześć już robiliśmy, cześć prac będzie wykonana na zimę np. ocieplenie i dach. Do tego dochodzą koszty zboża ok 45zł za worek, kukurydzy, chleba, kaszy, ziemniaków i słomy. Kostka słomy to koszt ok. 3 zł. Oj wychodzi sporo.... ale najważniejsza jest jakość i zdrowie! Warto nadmienić też pracę jaką trzeba włożyć oraz chociażby wodę- czyli dwa wiadra codziennie! Bo przecież woda też kosztuje!
I tak nasze kurczaczki po 3 tyg, zaczęły chorować. Z 10 zostało 5 sztuk. Bojlery również padały najprawdopodobniej z gorąca. Zostało Nam 11 szt. z początkowych 16, jedna zginęła bez wieści- najprawdopodobniej lis się nią zaopiekował i jedną sami ubiliśmy. Klika dni temu kwoka porzuciła kurczęta i jak się później okazało sama wróciła do kurnika sąsiada.... oj stres ogromy.... szukałam jej pół wieczora po polach... żeby choćby ślad był po niej... bo to nie Nasza kwoka przecież była...
Zanim zaczniesz się targować o cenę wiejskiej kury od gospodarza.... pomyśl przez chwilę realnie o kosztach jakie on musiał ponieść. Ja teraz to wiem, przekonałam się na sobie! Oprócz tego codziennie, a nawet kilka razy dziennie trzeba do tych stworzeń zajrzeć. Małe kurczaczki liczyłam kilka razy dziennie.... a i teraz jak pójdę... wszystko muszę przeliczyć, czy się zgadza. A potem trzeba zabić.... wyskubać, oporządzić... to też zajmuje sporo czasu i pracy.
Nasze kury są małe...
Po 8 tygodniach bojlery powinny ważyć od 5 do nawet 8 kg. Nasze ważą od 1 do 2 kg. to był Nasz świadomy wybór. Zrezygnowaliśmy z paszy, po tym jak przeczytaliśmy skład. Zgodnie z zapowiedzią handlarki... kurczaki miały nie przeżyć na innym jedzeniu niż oferowana pasza.... tak się nie stało. Pasza leży w szopie a kury przeżyły. Jednak nie urosły tak, jak powinny. Dlatego w przyszłym roku dobrze zastanowimy się nad zakupem tej konkretnej odmiany....
Mięso drobiowe ze sklepu....
Cykl życia kury przeznaczonej na mięso jest przerażający. Pomijam kwestie warunków sanitarnych. Kury od pierwszego dnia są faszerowane antybiotykami, szczepionkami i hormonami, pasza jest im podawana na okrągło. Ich posiłek to głównie mieszanka genetycznie modyfikowanych ziaren. Jak się okazało nie pija wody, a specjalnie przygotowany roztwór. Nie zgodziłam się na zakup "witaminek". Handlarka twierdziła, że muszę kupić dodatkowy proszek, który dodaje się do wody, twierdziła uparcie że jest to witamina D3. Przeczytałam skład! A w nich jedno słowo- drożdże! Tak, więc genetycznie modyfikowane ziarno kury popijają drożdżami. Następnie tak utuczona kura od wyklucia do zabicia w 6 tyg, jest zabijana. Mięso dodatkowo jest nastrzykiwane różnymi substancjami, aby zwiększyć swoją masę, kolor oraz trwałość. Takie oto mięso drobiowe trafia na Nasz talerz! A potem dziwimy się skąd te współczesne, coraz to nowsze choroby...
Mięso drobiowe ze sklepu....
Cykl życia kury przeznaczonej na mięso jest przerażający. Pomijam kwestie warunków sanitarnych. Kury od pierwszego dnia są faszerowane antybiotykami, szczepionkami i hormonami, pasza jest im podawana na okrągło. Ich posiłek to głównie mieszanka genetycznie modyfikowanych ziaren. Jak się okazało nie pija wody, a specjalnie przygotowany roztwór. Nie zgodziłam się na zakup "witaminek". Handlarka twierdziła, że muszę kupić dodatkowy proszek, który dodaje się do wody, twierdziła uparcie że jest to witamina D3. Przeczytałam skład! A w nich jedno słowo- drożdże! Tak, więc genetycznie modyfikowane ziarno kury popijają drożdżami. Następnie tak utuczona kura od wyklucia do zabicia w 6 tyg, jest zabijana. Mięso dodatkowo jest nastrzykiwane różnymi substancjami, aby zwiększyć swoją masę, kolor oraz trwałość. Takie oto mięso drobiowe trafia na Nasz talerz! A potem dziwimy się skąd te współczesne, coraz to nowsze choroby...
Ogromnie cieszy mnie jak dzieciaki mają radość, z tego że noszą im jedzenie, sypią ziarno czy nalewają wodę. Syn nawet pomaga w sprzątaniu kurnika.
Choć pracy jest dużo, najważniejsze jest zdrowie to jest Nasz cel, który uświęca środki.
Ale jaja...

Nie ma nawet kategorii dla jajka od kury z prawdziwego wiejskiego gospodarstwa!
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że współcześnie kierujemy się CENĄ, a nie wiedzą czy zdrowiem!
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że współcześnie kierujemy się CENĄ, a nie wiedzą czy zdrowiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz